Na początku pandemii eksperci ostrzegali, że koronawirus może przetrwać jakiś czas na plastiku czy stali. Teorie głosiły że dotknięcie takich miejsc a następnie dotknięcie ust, nosa lub oczu mogło powodować zakażenie organizmu wirusem. Dlatego też istotna była ochrona za pomocą masek ochronnych i przyłbic.
Kilka dni temu amerykańskie Centrum Zapobiegania i Kontroli Chorób zweryfikowało swoje zalecenia odnoście dezynfekcji powierzchni. Według ich nowych ustaleń zarażenie się COVID-19 po dotknięciu zainfekowanej powierzchni wynosi mniej niż 1 na 10 tys. Początkowo uważano że COVID-19 ma postać dużych kropelek, które mogą osiadać na różnych przedmiotach. W trakcie badań okazało się koronawirus jest przenoszony głównie w powietrzu. Tak więc praktycznie jedynym sposobem zakażenia jest droga kropelkowa, czyli oddychanie, rozmowa, kaszel, kichanie i tym podobne. ,,To wirus, który dostajesz przez oddychanie. To nie jest wirus, którym można się zarazić przez dotknięcie'' - mówi Emanuel Goldman, mikrobiolog z Rutgers University.
Naukowcy zaznaczają jednak, że w minimalnym stopniu ale jednak jest szansa na złapanie wirusa z jakiejś powierzchni. Żeby jednak mieć takiego pecha trzeba by było trafić na dużo świeżych cząsteczek wirusa i przenieść je w okolice twarzy. Generalnie aby zminimalizować to ryzyko wystarczy dokładnie umyć ręce mydłem z wodą oraz stosowanie masek antywirusowych. Nie jest niezbędne używanie do tego chemicznych produktów dezynfekcyjnych.
Nowe wytyczne CDC wciąż podtrzymują jednak, że miejsce w którym przebywała osoba chora należy wywietrzyć, oczyścić i ewentualnie zdezynfekować. Dezynfekcja natomiast jest sugerowana jedynie w pomieszczeniach zamkniętych takich jak szkoły, domy czy sale szpitalne, w których w ciągu ostatnich 24 godzin przebywała taka osoba. Nadal jednak ważne jest dokładne i regularne mycie rąk oraz noszenie specjalnych medycznych masek ochronnych. Dzięki temu zmniejszymy ryzyko zarażenia się koronawirusem a także innymi patogenami.